Przymus a obowiązek szkolny – czym się różni?
Przymus szkolny i obowiązek szkolny. Dla jednych są to synonimy, a dla innych, jak np. dla mnie, pojęcia o różnych znaczeniach. W propagandzie niezwykle ważna jest nowomowa. Tak np. nie mówi się o „braku różnorodności w edukacji”, a o „równości szans”. Tak samo warto zauważyć, że w żadnym akcie prawnym nigdy nie występuje fraza „przymus szkolny”, a jedynie „obowiązek szkolny”.
Gdy ponad rok temu występowałem w TVP Info w programie Strefa Starcia zadałem pytanie politykom brzmiące: „Czy państwo uważają, że przymus szkolny jest czymś, co rozwija młodego człowieka; co wpływa dobrze na jego rozwój i dlaczego?” (https://youtu.be/FNkbq7bCnDk). Pomijając to, że odpowiedzi nie otrzymałem, przyszło mi zauważyć, jak trzy osoby z zakłopotaniem zapytały: „Co to jest przymus szkolny?”.
Jakiś czas po wystąpieniu doszło do mnie, że oni nie znają takiego pojęcia jak „przymus szkolny”, ponieważ używają innego, bardziej łagodnego i brzmiącego szlachetnie pojęcia „obowiązek szkolny”. Czym zatem różnią się te dwa pojęcia? Pragnę dziś pokazać tę znaczącą różnicę. Zastrzegam, że poniżej przedstawiam MOJE definicje tych pojęć, które nie wiem, czy zostały przyjęte oficjalnie.
Obowiązek pojawia się w sytuacji, gdy DOBROWOLNIE zgodzimy się na jakieś ograniczenia czy nakazy. Np. mogę dobrowolnie wejść na teren jakiejś biblioteki akceptując przy tym obowiązek bycia cicho. Obowiązek w tym przypadku realizuje się na zasadzie słownej konwencji. Mogę jednak również podpisać umowę o pracę z jakimś pracodawcą. Na tej umowie może być napisane, że moim obowiązkiem jest wypracowanie co najmniej 40 godzin na budowie.
Jeśli wypełnię ten obowiązek, to (jeśli tak było napisane w umowie) pracodawca ma obowiązek zapłacić mi konkretną sumę pieniędzy. Jeśli tego nie zrobi, mogę go pozwać do sądu za niedotrzymanie zobowiązania. Jeśli jednak to ja nie wypełnię tej umowy, to pracodawca po prostu nie zapłaci mi za pracę, a zapewne też starci do mnie zaufanie. Zatem moja definicja obowiązku to „nakaz lub zakaz wynikający z uprzedniej zgody delikwenta”.
Jednakże przymus szkolny również jest nakazem lub zakazem, zaś niewynikającym z żadnej uprzedniej zgody strony przymuszanej. Przymusem jest sytuacja, gdy ktoś nakazuje mi oddać wszystkie moje pieniądze pod groźbą zastrzelenia. Niczym się to nie różni (na poziomie tej definicji) od przymusu szkolnego. Jesteśmy bowiem przymuszani do chodzenia do szkoły (choć co prawda da się ten przepis ominąć) pod groźbą: najpierw kary finansowej, a później odebraniu naszym rodzicom lub rodzicowi praw rodzicielskich.
Czy zatem mamy w Polsce obowiązek czy przymus szkolny? Oczywiście, że przymus, bo nikt się na to nie pisał, ale dla dobra propagandy używa się słowa „obowiązek”, które ładniej brzmi. Ktoś jednak mógłby powiedzieć, że jest coś takiego jak konwencja społeczna, czyli pogląd, że skoro się urodziłem na terenie Polski, to mam pewne obowiązki względem państwa. Nie musiałem przecież urodzić się w Polsce.
Na tego typu argumenty na mojej twarzy pojawia się szerokie „XD”. Nikt przecież nie ma wpływu na to, gdzie się rodzi, więc żadna konwencja nie istnieje. Nie mówię przez to, że wszystko powinno być dobrowolne, jak np. podatki na wojsko, ale też nie mówię, że nie. Po prostu dla uczciwości debaty powinniśmy takie rzeczy jak podatki na wojsko czy „obowiązek szkolny” nazywać przymusem, nawet jeśli uzasadnionym.
Kacper Borys