Problem finansowania szkół alternatywnych przez państwo
SUSSEN jasno postuluje prywatyzację, autonomizację szkolnictwa oraz zniesienie obowiązku szkolnego. Przebywając w środowisku reformatorów edukacyjnych idzie zauważyć, że osoby, które siedzą w edukacji dłużej, na ogół popierają nasze dwa ostatnie postulaty. Mają jednak problem z prywatyzacją szkolnictwa. Wszak do takich osób zalicza się sam Krzysztof Maj, który zniesienie przymusu szkolnego popiera, autonomizację podejrzewam, że również, ale zdecydowanie oponuje przeciw prywatyzacji szkolnictwa. Czy warto zatem pójść na kompromis?
Ostatnio czytając książkę Ludwiga von Misesa „Ludzkie działanie: traktat o ekonomii”, doszedłem do pewnego akapitu, w którym Mises jasno rzecze: „Wraz ze zniesieniem wolności gospodarczej, którą gospodarka rynkowa zapewnia swoim uczestnikom, wszystkie swobody polityczne i ustawy gwarantujące prawa obywatelskie stają się fikcją”. Z początku uznałem to za górnolotne uprzedzenie mówiąc sobie: „Dlaczego niby prawa obywatelskie miałby stać się fikcją poprzez zniesienie wolności gospodarczej?”. Później jednak Mises przytacza dobitny przykład, który rozwiał moje wątpliwości.
„Wolność prasy jest po prostu oszustwem, jeśli rządzący sprawują nadzór nad wszystkimi drukarniami i fabrykami papieru. Podobnie jest z pozostałymi prawami człowieka”. Mówię sobie: „rzeczywiście”. Niby mogę założyć szkołę od jutra, np. szkółkę gotowania. Pomińmy roboczo to, że jest obowiązek szkolny, więc moja szkoła nie będzie mogła być placówką realizującą obowiązek szkolny, gdyż nie realizuje programu ministerstwa. Jednak zauważ, że państwo ma kontrolę, którą szkołę sobie sfinansuje, a którą nie. Moją nie sfinansuje, bo mam nie taki program. Inną sfinansuje, bo uczy „tak jak powinna”. To oznacza, że ja mam sam sobie finansować utrzymanie własnej szkoły + płacić podatki na szkołę, która w oczach państwa jest godna finansowania, a szkoła godna finansowania nie opłaca utrzymania mojej szkoły.
Dla przykładu, głośna była sytuacja zamachu ministra edukacji na edukację domową. Minister postanawia, że odetnie bądź ograniczy finansowanie edukacji domowej, bo uważa to za słuszne. Ludzie, czy nasze szkolnictwo doprawdy ma wyglądać według poczucia słuszności ministra? No i w tym momencie wyjdzie jeden z tych reformatorów edukacyjnych i powie: „Niech ministerstwo opłaca wszystkie szkoły i te pruskie i alternatywne”. No i tutaj tkwi ten błąd, o którym mówił Mises.
Każda szkoła ma być finansowana przez ministra? No to wyjdzie dwóch facetów i zaczną ze swoimi dziećmi grać w piłkę nożną. Wniosą do ministra: „proszę nam przyznać środki, bo jesteśmy szkołą”. Wtedy minister mówi „nie no, nie będą nas tak naciągać, trzeba zdefiniować, co znaczy szkoła”. O, i wtedy zaczyna się proces definiowania słowa „szkoła”. „Szkoła to placówka, która realizuje program ułożony przez ekspertów oraz zatwierdzony przez ministerstwo” – i pyk, problem rozwiązany, a minister może wciskać swoją propagandę.
Trzeba sobie powiedzieć jasno: póki mamy szkołę finansowaną przez państwo, póty szkoła będzie kontrolowana przez państwo. Mamy do wyboru albo pozostawić szkołę na utrzymaniu ministra, który będzie wciskał dzieciom dowolny program albo całkowicie odciąć szkolnictwo od państwa. Nie będziemy mieli pełnej autonomii w szkołach bez sprywatyzowania szkolnictwa. Minister i tak na końcu zdecyduje, którą szkołę sfinansuje, a którą nie, a jeśli będzie finansował wszystkie – wedle lewackiego ideału – to szkolnictwo zbankrutuje, i chwała mu za to.
Kacper Borys
Od 10 lat jestem na edukacji domowej, sądzę że wszystko co napisałeś ma jakąś rację, jednak największa racja pojawiła się w ostatniej linii tekstu. Bez lewackiego ideału nie uda nam się zniszczyć szkolnictwa w aktualnej formie, dlatego na najbliższych wyborach zagłosuję właśnie na lewicę i poprę ich postulat finansowania każdej szkoły, również tej LGBTQ+
Popieram w 100% Uczeń na edukacji domowej od 5 lat.