Nauka w wolnym społeczeństwie

Opublikowane przez Kacper Borys

Nauka jest czymś fascynującym. Czyż nie warto wiedzieć coś więcej od drugiego człowieka, aby kiedyś móc mu w przyszłości pomóc? Dzisiaj pochylimy się nad nauką w wolnym społeczeństwie. Szkoła zakłada po pierwsze pewnego rodzaju równość uczniów. Każdy z nas musi się uczyć tego samego, w ten sam sposób, w tym samym tempie i w tym samym czasie. Naprawdę ktoś musiał mieć niezły odlot, zakładając, że akurat ten sposób nauczania, te przedmioty i to tempo będzie najlepsze dla wszystkich. Na ile jest możliwe, że urodzi się chociaż dwóch ludzi na świecie o takich samych preferencjach, predyspozycjach itd.?

Jeśli uczęszczasz na jakieś zajęcia nieobowiązkowe, a tym bardziej płatne, to pewnie zauważyłeś(aś), że jest to bardziej przystosowane do Ciebie. Po pierwsze, jeśli zajęcia są nieobowiązkowe, to zapewne idą na nie jedynie osoby zainteresowane (no chyba, że jakieś osoby są tam z przymusu rodziców), co wytwarza wspólną synergię uczniów i nauczyciela. Uczniowie są tym zainteresowani – panuje atmosfera wspólnego zainteresowania tematem, a nauczycielowi naturalnie bardziej chce się uczyć, gdy widzi, że uczniowie nie mogą usiedzieć na miejscu z podekscytowania. Po drugie, tak jak opisał to dr. Piotr Woźniak tym artykule -> https://sussen.pl/dlaczego-szkoly-zabijaja-kreatywnosc/ – sam przymus tłumi w mózgu learn drive, czyli najlepsze narzędzie do uczenia się oparte na ciekawości, co długofalowo sprawia, że nie masz radości z uczenia się. Jeśli zaś uczysz się czegoś bez przymusu, wyzwala to Twój potencjał.

Popatrz: masz pewnie jakieś zainteresowania, prawdopodobnie też potrafisz się zakwalifikować do jednej z grup: wzrokowiec, słuchowiec, kinestetyk i wyczuwasz najbardziej optymalne tempo, w którym możesz uczyć się danej dziedziny. Idziesz do szkoły. Szkoła zakłada, że jesteś wzrokowcem/słuchowcem, interesuje Cię chemia od 12 r.ż, a język angielski od początku itd. Na ile jest prawdopodobne, że te założenia wstrzelą się w Twoje preferencje? Argumentem na to nie jest to, że to ma Ci się podobać, tylko masz się tego nauczyć w takim tempie i koniec – i to jest jeszcze bardziej przerażające.

Załóżmy, że interesują Cię trzy rzeczy: programowanie, gotowanie i jazda na deskorolce. Nauka w wolnym społeczeństwie wygląda w następujący sposób: zapisujesz się do szkoły programistyczno-gastronomicznej i tam spotykasz ludzi o tych samych zainteresowaniach. Czyż to nie cudowne? Idziesz do szkoły z własnej, nieprzymuszonej woli i spotykasz tam ludzi, którzy również przyszli tam z własnej, nieprzymuszonej woli, a dodatkowo macie te same tematy do rozmowy. Obracasz się wokół danego środowiska, a jeśli jesteś w środowisku interesującej Cię dziedziny, wszyscy na tym korzystacie. Tak samo, jak chcesz iść pojeździć na deskorolce, idziesz do skateparku. Nie spotykasz tam pływaków czy pilotów. Spotykasz tam innych skateboarderów, co sprawia, że jeśli upadniesz, jest duże prawdopodobieństwo, że inny skateboarder pomoże Ci wstać i wytłumaczyć, co zrobiłeś źle.

Śmieszy mnie np. sytuacja, kiedy podstaw przedsiębiorczości uczą ludzie, którzy często pracują na dwa etaty, bo nie udało im się założyć firmy. W przymusowej szkole spotykasz ludzi o zupełnie odmiennych zainteresowaniach i preferencjach. Nie wartościuję tego. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że nie koniecznie spotkasz tam ludzi interesujących się tym samym problemem czy zagadnieniem. Można powiedzieć, że są sprofilowane szkoły średnie, np. szkoła programistyczna. To prawda, spotkasz tam więcej przyszłych programistów, niż w szkole fryzjerskiej, natomiast jak często owi ludzie wypowiadają zdania typu: “przyszedłem tu, aby otrzymać zawód”, “tutaj było najbliżej” czy “tutaj chodzi moja przyjaciółka”.

Z prakseologicznego punktu widzenia, jeśli idziesz z własnej, nieprzymuszonej woli do szkoły programistycznej, czujesz, że zalety tej szkoły przewyższają chwasty (tj. wady tej szkoły). Czy w normalnych warunkach nieobowiązkowej edukacji, poszedłbyś do szkoły, do której teraz chodzisz? Możesz powiedzieć: “Nie – nie będę pisał matury, a tamtejsze przedmioty do niczego mi się nie przydadzą”. Możesz również powiedzieć: “Tak – mimo niektórych przedmiotów, które są dla mnie nudne, uważam, że ta szkoła da mi w przyszłości większe korzyści, niż gdybym do niej nie chodził”. Możesz też oczywiście powiedzieć, że ta szkoła nie ma żadnych chwastów i dalej z chęcią będziesz do niej uczęszczał. I na tym polega wolny wybór – ty decydujesz, co Ci się opłaca.

Kacper Borys

#SUSSEN #WolnaEdukacja #EdukacjaPAN

Kategorie: Ideowe

0 0 polubienia
Subskrybuj
Powiadom o

13 komentarzy
Wczytaj odpowiedzi
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

Pięknie to jest napisane, masz dar do tworzenia treści w internecie

2 lat temu

Przyznam szczerze, że miło i przyjemnie się czyta Twój Portal. Masz wielki talent, ambicję i lekkie pióro… gratuluję 🙂

2 lat temu

Brawo tak trzymać. Widać, że dbasz o merytoryczne wpisy na Twoim blogu, Dzięki i zapraszam do siebie…

2 lat temu

By aktorka odniosła sukces, powinna mieć twarz Wenus, umysł Minewry, wdzięk Terpsychory, pamięć wziętego prawnika oraz skórę z gaźnika. E. Barrymore UMS*

2 lat temu

Doceniam twoje teksty i prawie wszystkie chłonę migiem, dziękuję za link z komentarza, on jest rankingowym dźwigiem.

Edward
2 lat temu

Cześć. Powiedzmy że mam 12 lat, szkoła to i tak strata czasu. Czy zgodnie z waszym programem i wizją będę mógł iść pracować w fabryce zamiast tracić najlepsze lata na szkołę?

Edward
Odpowiedz  Kacper Borys
2 lat temu

Czyli nie chcecie by państwo wymagało od dzieci edukacji, ale nie macie nic przeciwko temu, by państwo zakazywało dzieciom pracy w czasie wolnym? To co mają dzieci robić jeśli uznają że “przymus” edukacji jest zły, rodzice uznają że szkoda kasy na edukację, mają siedzieć i grać na komputerze, może brać dragi, bo państwo będzie zakazywać pracy?

Joanna
Odpowiedz  Edward
1 rok temu

Zgodnie z moją wizją – tak. Ale my nie mamy jedynej obowiązującej wizji. Stawiamy na wolność.

2 lat temu

Czytam i czytam, oczy przecieram i prawie nie wierze… ten tekst robi wielkie wrażenie mówię Ci szczerze 🙂