Mentalność etatystyczna

Opublikowane przez Kacper Borys

Ostatnimi czasy zdałem się zauważyć wśród osób popierających system edukacji pewną ciekawą tendencję. Było to pewne poczucie wszechwiedzy oraz wyższości. Mówię już dokładniej o co chodzi. Mianowicie niektóre osoby, które krytykują naszych zwolenników tudzież członków, zamiast stosować kontrargumentów dotyczących rozwiązań, które postulujemy (np. zniesienie obowiązku szkolnego), schodzą na atakowanie prywatnego życia oponenta. Często było mi dane usłyszeć argumenty w stylu: “Temu obowiązek szkolny byłby najbardziej przydatny” czy “Nieuki chcą uczynić świat nieuków”. Tak więc zamiast krytykować idei zniesienia obowiązku szkolnego, krytykują oni życie prywatne oponenta. Zaciekawiła mnie ta tendencja, która przynajmniej w moim odczuciu, jest częsta w środowiskach proszkolnych. Jak więc odpowiadać należy na tego typu argumenty?

Po pierwsze zalecałbym nakreślić, że osoba ta świadomie lub nie zmienia temat dyskusji. Nie dyskutuje o problemie, tylko atakuje osobę, która przedstawia inny pogląd. Po drugie widzę, jak często te osoby, w imię wygrania dyskusji, uciekają się do picowanej wszechwiedzy. Tak więc starają się wyszukać w przeciwniku wadę powszechnie uważaną za szkodliwą (np. przesadne granie w gry komputerowe) lub brak obeznania w jakiejś dziedzinie (np. historii), mówiąc, że “gdybyś się uczył w szkole, to byś wiedział cokolwiek z historii”. Warto w takich momentach pokonać oponenta jego własną bronią, a więc zadać mu pytanie z dziedziny, na której my się doskonale znamy, a on nie. Oczywiście, taka gadanina, że gdybyś uczył się w szkole, to byś umiał to, czego nie umiesz, a powinieneś, jest w moim odczuciu wysoce chamska. Uważa on, że posiada wiedzę, która jest na swój sposób lepsza, od tej, którą posiada przeciwnik sporu.

Najbardziej mnie jednak boli mentalność etatystyczna, która mam wrażenie, że szczególnie w czasach PRL’u wrosła w żyły większości społeczeństwa. Na czym polega ta mentalność? Polega na tym, że tacy ludzie uważają, że ktoś może decydować o życiu kogoś innego z racji tego, że to będzie dla niego dobre. Tak więc państwo może decydować o życiu dziecka, bo nauka tego, tego i tego, będzie dla niego dobra. Osobiście przyznam, że gdyby przyszedł do mnie sąsiad i by powiedział: “Twój syn musi chodzić na moje lekcje malarstwa, bo to rozwija mózg i kreatywność”, to dałbym mu szczodro w pysk. Myślę, że większość osób by tak zrobiła, choć nie sposób zauważyć takowej tendencji w przypadku, gdy dokładnie to samo mówi im państwo. Państwo nie jest konkretnym sąsiadem Jurkiem, którego znamy. Jest to w pewien sposób abstrakcyjny byt. Czasami zdaje się nawet, że jest to niejako bóg, który wie, co jest dla Twojego dziecka lepsze, co gorsze i wydaje Ci odpowiedni nakaz.

Choć nie jest to poprawna definicja, uważam etatyzm za pogląd, wedle którego jakaś grupa ludzi ma prawo kierować życiem innego człowieka. Ma prawo mówić mu co jest dobre, a co złe. Ma prawo na tej podstawie wydawać nakazy i zakazy. Państwo traktuje nas jak dziecko. Może nam zakazać i nakazać czegoś. Oczywiście nie mówię o prawie ochrony innych jednostek, typu zakaz zabijania. Mówię o rzeczach, które nie szkodzą nikomu innemu, jak tylko tej jednej jednostce. Tak więc, jeśliby kto Cię posądził o brak wiedzy w jakiejś dziedzinie i powiedział, że na Tobie ten obowiązek szkolny powinien być szczególnie egzekwowany, nakłaniam odrzec: “Kim ty jesteś, abyś decydował o moim życiu?”. Etatyści chcą decydować o Twojej edukacji. Jedynie SUSSEN mówi Ci “Masz wolny wybór: możesz zostać drugim Einsteinem, jak również włóczęgą, ale to Twoja sprawa.”.

Kacper Borys

Kategorie: Ideowe

0 0 polubienia
Subskrybuj
Powiadom o

2 komentarzy
Wczytaj odpowiedzi
Zobacz wszystkie komentarze
Amanda
1 rok temu

Tylko, że jak duży odsetek osób wybierze ,,włóczęgę” zamiast ,,Einsteina” to raczej nie jest korzystne dla ogółu społeczeństwa bo taka ,,edukacja” produkuje pasożytów. Poza tym, nie możesz zostać Einsteinem, choćby skały srały, jak nie masz predyspozycji. A jak ktoś lubi matematykę (albo przeciwnie-język) to co? Nie będzie umiał prostego działania? Jak matma/język go albo jej nie interesuje?Dodatkowo, płatne szkoły mogą uczyć dowolnych bzdur jak np. teoria płaskiej Ziemi. Eksperci? Ich można sfinansować i teoria płaskiej Ziemi będzie, jak najbardziej, approved. W końcu nie można zmuszać do wyznawania poglądu, że Ziemia jest okrągła. W ogóle nie musowo nikomu nic mówić, można się nie myć, spać do 12, nawet, jak sytuacja wymaga żeby wstać rano (kto mi narzuci?) albo, zamiast być kulturalnym, to sypać niecenzuralnie. W końcu, kto komu zabroni? Taka logika level hard.