Edukacja prywatna – kogo będzie na to stać?

Opublikowane przez Kacper Borys

Wielu utożsamia edukację prywatną z płaceniem za nią. Oczywiście, za prywatną szkołę się płaci – a to niesie za sobą niezmierne korzyści. Zacznijmy od tego, że żadna szkoła nie jest bezpłatna. Nikt w szkole publicznej nie pracuje za darmo. Pracujący tam nauczyciele otrzymują pensję z Twoich (albo Twoich rodziców) podatków. Milton Friedman, noblista w dziedzinie ekonomii, wyróżnił “4 sposoby wydawania pieniędzy”:

  1. Wydajesz swoje pieniądze na siebie – np. zarobione pieniądze wydajesz na koncert swojego ulubionego artysty. Będziesz miał przy tym tendencję do jak najoszczędniejszego i najefektywniejszego wydania swoich pieniędzy.
  2. Wydajesz swoje pieniądze na kogoś – np. kupując komuś prezent. Będziesz starał się zrobić to oszczędnie, natomiast niekoniecznie trafnie. Wszak nie jesteś w stanie 100-procentowo przewidzieć, co osoba obdarowana by chciała najbardziej.
  3. Wydajesz kogoś pieniądze na siebie – np. kupujesz obiad na rachunek firmy. Nie będziesz miał bodźca, aby zrobić to oszczędnie, natomiast raczej kupisz coś, na co masz ochotę.
  4. Wydajesz kogoś pieniądze na kogoś – dziwne? Nie patrzysz wtedy ani na cenę, ani na dobro porządne twojego odbiorcy.

Teraz możesz się zastanowić, kto używa 4. sposobu wydawania pieniędzy. Przecież to ani efektywne, ani oszczędne. Jednym, i chyba jedynym, reprezentantem tego sposobu jest państwo. Państwo pobierając podatek od Ciebie lub Twoich opiekunów, de facto okrada Cię z Twoich pieniędzy. Państwo mając Twoje pieniądze wydaje je na Ciebie, czyli w sposób najmniej oszczędny oraz najmniej celowy, tym bardziej, że państwo mogło nie wiedzieć nawet o Twoim istnieniu, a co dopiero o pożądanych przez Ciebie dobrach.

Zauważ, że pobornik podatkowy nie pracuje za darmo, czyli jakąś część Twoich pieniędzy zabierze dla siebie. Oprócz tego Twoje pieniądze opłacają również Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz wszystkie kuratoria. Zakładając prywatyzację systemu, te biurokratyczne instytucje nie byłby w ogóle potrzebne, więc zobacz, ile pieniędzy zostaje ocalonych. W roku 2019 na same kuratoria i MEiN poszło około 236 mln zł. Czy rzeczywiście sądzisz, że nie będzie nas stać na edukację, a stać nas na edukację + 236 mln zł?

W Polsce w roku szkolnym 2019/2020 było ok. 4,6 mln uczniów, zaś w roku 2019 na edukację wydano ponad 85 mld zł. Po przeliczeniu wychodzi, że na jednego ucznia rocznie jest wydawane ok. 18 560 zł, czyli niecałe 1550 zł miesięcznie. Są to niebotyczne sumy patrząc na to, że w szkole prywatnej, jak wskazuje serwis parenting.pl, “przeciętnie, miesięczne czesne wynosi od 500 do 900 zł”. Jest to 2-3 razy mniej, niż płacimy obecnie na edukację publiczną, a sam chyba przyznasz, że edukacja prywatna jest jakościowo lepsza od państwowej.

Oczywiście możesz i tak się przerazić pieniędzmi, jakie byś płacił na edukację swojego dziecka. Przy obecnym systemie podatkowym byłoby to rzecz jasna kłopotliwe, dlatego często podkreślam, że prywatyzacja powinna nastąpić wraz z uszczelnieniem systemu podatkowego, czyli zmniejszeniem ogólnego podatku o co najmniej 9% – bowiem tyle mniej więcej przeznaczamy na edukację.

To nie wszystkie argumenty przemawiające za prywatyzacją szkolnictwa. Jak zostało wspomniane wcześniej, szkoła prywatna kosztuje na chwilę obecną przeciętnie od 500 do 900 zł za miesiąc. Prywatyzacja zaś sprawi, że owe ceny spadną w dół. Dlaczego? Jeśli masz wielkiego konkurenta w postaci monopolu państwowego – szkoły publicznej – to więcej osób pójdzie do szkoły, którą już przymusowo opłacili przez podatek, czy może zapłacą po raz drugi, idąc do Twej szkoły?

Ta sytuacja rynkowa sprawia, że szkoły publiczne odbierają potencjalnych klientów Twojej szkoły, ponieważ Twoja kosztuje. Przez to Twoje ceny muszą być wysokie, gdyż musisz opłacić kadrę nauczycielską, sprzątaczki, budynek itd., natomiast szkoły publiczne nie mają tego problemu – wystarczy, że wyślą prośbę do wyższego organu o pieniądze. Dodatkowo mając szkołę, sam opłacasz szkoły publiczne, przez co masz mniej pieniędzy na inwestycje w swoją szkołę.

Wyobraź sobie teraz, że w jedną noc sprywatyzowaliśmy wszystkie szkoły. Teraz wszystkie szkoły muszą ze sobą konkurować. Podejrzewam, że w okresie przejściowym ceny i tak byłyby wysokie, ale to ze względu na to, że konkurencja jeszcze nie wystartowała. Mija miesiąc. Szkoła, do której uczęszczasz niekoniecznie uczy tego, czego chcesz i w sposób, jaki chcesz, dlatego decydujesz się opuścić tę szkołę na rzecz innej – subiektywnie lepszej dla Ciebie.

Ty dążąc do coraz lepszego stanu Twojego kształcenia, sprawisz, że rynek będzie musiał coraz bardziej Ci udogadniać. Oczywiście nie jesteś jeden na świecie – miliony uczniów wpływa na rynek szkolnictwa. Jeśli, załóżmy 10% rodziców, chce, aby ich dzieci umiały posługiwać się kompasem i mapą, powstanie 10% szkół uczących posługiwać się kompasem i mapą – nie mniej, nie więcej. Jeśli będzie 5% takich szkół, to w szkołach będzie natłok uczniów, ktoś to zauważy i chcąc zbić na tym kapitał wprowadzi do swojej szkoły owe zajęcia, dzięki czemu zabierze uczniów z tamtych szkół. Jeśli zaś 15% szkół miałoby takie zajęcia, niektóre szkoły świeciłyby pustką i grążąc bankructwem, sytuacja wymuszałaby zmianę polityki tej szkoły.

Kacper Borys

#SUSSEN #WolnaEdukacja #EdukacjaPAN

Kategorie: Ideowe

0 0 polubienia
Subskrybuj
Powiadom o

3 komentarzy
Wczytaj odpowiedzi
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

Błąd poznawczy — szkoły prywatne też dostają subwencję, więc czesne to pokrycie różnicy.

Dz.U.2021.1930 t.j.
Art. 26. [Udzielanie dotacji na ucznia w przypadku szkół niepublicznych]
1.
Niepubliczne szkoły, w których jest realizowany obowiązek szkolny lub obowiązek nauki, otrzymują na każdego ucznia dotację z budżetu jednostki samorządu terytorialnego będącej dla tych szkół organem rejestrującym, w wysokości równej kwocie przewidzianej na takiego ucznia w części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostki samorządu terytorialnego.

Z resztą się zgadzam 🙂 Szczególnie z mechanizmami rynkowymi (patrz system chilijski).

Odpowiedz  Kacper Borys
2 lat temu

Jeżeli tak definiujemy “prywatna” to masz rację 🙂 Ale patrząc na to realnie i życiowo to szkoły prywatne nadal podpadają pod podstawę programową. Jeśli nie podpadają, to nie są szkołami, tylko centrami edukacji (lub inna nazwa, nawet jeśli w nazwie jest “szkoła” jak przy językowych) oferującymi zajęcia dodatkowe, kursy przedmiotowe ect. I wszystko fajnie, ale oferują pewien wycinek, a nie wykształcenie globalne, interdyscyplinarne.

Ideowo są duże lepsze, bo uczniowie chcą tam chodzić, a nie muszą tam chodzić, więc efekty nauki są też zupełnie inne. Jednak nadal mamy system, że First czy Advance nie zwalnia z pisania matury z angielskiego lub nie uprawnia do rekrutacji na studia np. na anglistykę.